17 lipca patrol gliwickiej drogówki, jadąc DK 88, zauważył stojący na poboczu, w miejscu niedozwolonym, samochód ciężarowy.
Kiedy policjanci postanowili sprawdzić, co się dzieje, wyszły na jaw pewne sprawki kierowcy…
Na pytanie o przyczynę zatrzymania się w tym właśnie miejscu kierujący odpowiedział, że musiał pilnie porozmawiać z matką przez telefon komórkowy. Funkcjonariusze, przy okazji, poprosili go o okazanie dokumentów. Wtedy wyszło na jaw, że, owszem, mężczyzna dokumenty posiada, ale bez odpowiednich wpisów, na przykład ważnych badań lekarskich. Mundurowi, wiedząc już, że kontrola potrwa dłużej, kazali kierowcy przejechać w inne miejsce.
Sprawdzono tachograf. O dziwo, mimo że pojazd jechał z Dąbrowy Górniczej, urządzenie wskazywało dopiero... pięć minut pracy. Szybko okazało się, że prowadzący ciężarówkę 55-latek włączył tachograf dopiero wtedy, gdy policjanci kazali mu się przemieścić...
Kierowca przyznał się do winy. Wyznał też, że poprzedni zapis tachografu po prostu wyrzucił. Chciał w ten sposób zafałszować czas pracy, bowiem, jak tłumaczył, przewoził bardzo dużo towaru i obawiał się, że nie zdąży porozwozić go do odbiorców.
Policjanci nałożyli na 55-latka oraz właściciela firmy transportowej kary administracyjne. Kierowca został ukarany 500-złotowym mandatem, zaś jego szef będzie musiał zapłacić 2,5 tys. zł.